
Ponownie przyszedl czas na zapasy wlasnego przemyslu. Tym razem na targu za nieduze pieniadze nakupilismy brzoskwin. Tyle duzo, ze spokojnie 2 kg mozna bylo wykorzystac na dzem, ktory jest bardzo ale to bardzo smaczny, ze az zaczelam zalowac, ze nie zrobilam go przynajmniej z podwojnej porcji. )
Przepis autorstwa dziuni pochodzi z Forum CinCin (jakzeby inaczej )). Tutaj podaje z moimi modyfikacjami.
- 2 kg brzoskwini
- 3/4 szklanki cukru cukier waniliowy sok z poltorej cytryny
- 2 lyzeczki rumu
Z brzoskwini zdjac skore (mozna wczesniej sparzy wrzatkiem, wtedy skora lepiej odchodzi). Przekroic na pol i wyjac pestki, potem pokroic na male kawalki. Nastepnie wlozyc owoce do szerokiego garnka i posypac cukrem, odstawic na godzine-dwie, tak by plywaly w soku.
Smazyc na nieduzym ogniu czesto mieszajac az beda miekkie i czesciowo rozgotowane. Dodac cukier waniliowy, sok z cytryny i gotowac jeszcze ok. pol godziny.
Wylaczyc dodac dwie lyzeczki rumu, zamieszac. Goracy dzem wkladac do wyparzonych sloikow, zakrecic, postawic do gory dnem i zostawi pod przykryciem do ostudzenia.
Tytul blogu ma swoje zrodlo w pewnej niezwykle inspirujacej dyskusji na pewnym forum internetowym, gdzie haslem przewodnim bylo: "poprosze o przepis bardzo latwy, taki. dla ameby, bo ja w kuchni niewiele potrafie zrobic". Ten blog pokazuje wlasnie sukcesy i porazki kogos, kto w kuchni tak naprawde stawia dopiero pierwsze kroki. (Do tej pory krolowal tam moj maz, ale postanowilam go zdetronizowac.)